Jejku, to już dwudziesty drugi rozdział. Wiecie, że do końca zostało już tylko sześć? Może piszę to za szybko, ale mam nadzieję, że w razie następnych opowiadań zostaniecie ze mną, hm?
Po raz dwudziesty drugi dziękuję każdej z Was za tak cudowne komentarze, za to, że jesteście. ♥ Chyba się powtarzam, ale nie spodziewałam się, że uda się osiągnąć tak wiele dzięki temu opowiadaniu.
Dziękuję. ♥
PS. Dziś nie jest całkiem zwykły dzień.
Dziś swoje... kolejne urodzinki obchodzi
pewna istotka o imieniu Ola.
Kochana, jeszcze raz wszystkiego najlepszego! ♥
________________________________________
Rano obudziły mnie ciepłe promienie
słońca na policzkach.
- Dzień dobry –
zadźwięczał znajomy głos. Przetarłam zaspane oczy i zobaczyłam siedzącego na
brzegu łóżka Nialla. Blondyn też dopiero wstał, mimo zaspanej buzi i
rozczochranych włosów i tak wyglądał najlepiej na świecie.
- Dzień dobry –
odpowiedziałam, po czym podniosłam się i zostawiłam na policzku chłopaka
delikatnego buziaka. Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Obmyłam twarz
chłodną wodą, nałożyłam pastę na szczoteczkę i po chwili moje usta wypełniły
się miętową pianą. W tym momencie w drzwiach stanął Horan. Irlandczyk włożył w usta swoją
szczoteczkę i zaczął się ze mną droczyć, przepychając się przy umywalce.
- Ja tu byłam pierwsza! –
wybełkotałam z ustami pełnymi piany. Nie jestem pewna czy mój przekaz dotarł do
chłopaka. Odpowiedział mi coś, ale z uwagi na to, że miał szczoteczkę w buzi,
za nic nie umiałam go zrozumieć.
- Czy Ty zawsze musisz
siedzieć w łazience, wtedy kiedy ja? – zapytałam, kiedy wypłukałam już ze swoich
ust całą ich zawartość.
- To Ty zawsze w niej
siedzisz wtedy, kiedy ja – stwierdził chłopak z udawaną pretensją.
- Pf. Wychodzę – rzuciłam
i już byłam przy drzwiach łazienki, kiedy silne ramiona chłopaka mocno mnie
objęły.
- Beze mnie nigdzie nie
idziesz – powiedział radosnym tonem i zaczął obsypywać drobnymi pocałunkami
moją szyję.
- Na śniadanie bez Ciebie?
Nie ma nowy! – odpowiedziałam, po czym odwróciłam się przodem do blondyna i na
dłuższą chwilę przywarłam do jego ust. Jego wargi, podobnie jak moje, miały
teraz miętowy smak.
Całe szczęście na
śniadanie nie musieliśmy wychodzić z naszego domku. Wszystko było już gotowe.
W
rogu kuchni znajdował się drobny, dosyć wysoki drewniany stolik i dwa duże fotele. Na nich ułożone były miękkie kremowe i bladoróżowe poduszki. Przez
wielkie, przesłonione niemal przezroczystymi zasłonami okna do pomieszczenia
bez trudu wpadały słoneczne promienie.
Drewniany stolik zapełniony był
jedzeniem – już nie tak egzotycznym jak ostatnio. Ot, takie zwykłe śniadanie z
bułkami, dżemem, jajkami i innymi równie typowymi propozycjami. Usiadłam na
jednym z foteli, a Niall podjął się nastawienia stojącego na kuchennym blacie
ekspresu do kawy.
Chłopak oprał się o blat i
zaczął rozpracowywać urządzenie. Jako że miał na sobie tylko kraciaste zielone
bokserki, muszę przyznać, że widok był całkiem miły. Mój strój nie był bardziej
wyszukany. Niebieskie majtki prześwitujące przez białą koszulkę to był
zdecydowanie mało wyjściowy strój.
Zabrałam się więc za
przekrajanie bułek, a po chwili błękitnooki postawił przede mną solidny kubek
ciepłej kawy.
Posmarowałam kawałek pieczywa dżemem i nie wypuszczając go z ust, wstałam i otworzyłam jedno z dużych okien,
aby wpuścić do pokoju trochę rześkiego oceanicznego powietrza. Wbrew moim
oczekiwaniom, poczułam na sobie powiew gorącego wiatru.
Znów usiadłam przy
stole i wpatrywałam się w zajadającego się wszystkim po kolei Nialla. Po chwili
chłopak spostrzegł, że go obserwuję.
- Co? – zapytał
zdziwiony.
- Nic. Lubię takie
poranki. Z Tobą. Ze słońcem. Z pachnącą kawą z ekspresu. Lubię – odparłam z
uśmiechem i wzięłam łyk ciemnego napoju.
- Gotowi na plażę? –
usłyszałam za plecami głos Malika.
Mulat wparował przez otwarte wcześniej okno.
Muszę przyznać, że zdziwienie malujące się na jego twarzy było niesamowicie
zabawne. Po chwili tuż za nim ukazała się jego dziewczyna.
- Gotowi… - zaczęła Perrie
- … wy dopiero jecie?! – zapytała, dziwiąc się nie mniej niż chłopak.
Spojrzeliśmy na siebie z Niallem i zaczęliśmy się śmiać.
- Idźcie, dołączymy do was
za chwilę – powiedziałam, kiedy przełknęłam już kęs bułki.
- Znajdziemy was jakoś na
plaży, bez obaw – dodał Horan.
Zayn i Perrie ruszyli
wylegiwać się ciepłym piasku, a my nadal zajmowaliśmy się śniadaniem. Kiedy
byłam już najedzona, przyciągnęłam nogi
do siebie i powoli zaczęłam pić nieco ostygłą już kawę. Niedługo potem zebraliśmy
się w końcu na tą plażę.
Znalezienie Zayna i Perrie
całe szczęście nie zajęło nam dużo czasu – różowe włosy dziewczyny i
wytatuowana ręka chłopaka były tak charakterystycznymi elementami, że nie można
było przejść wobec nich obojętnie.
Usiadłam na leżaku,
wyjęłam z torby krem i zaczęłam pokrywać cienką warstwą specyfiku całą skórę.
- Chodź, posmaruję Cię –
powiedziałam do Nialla.
- Nie trzeba – odparł,
nawet nie spoglądając w moją stronę.
- Spiecze Cię – nie
dawałam za wygraną.
- Nie martw się, nic mi
nie będzie.
- Spali Cię i będziesz
jęczał w nocy, że Cię boli, piecze i Bóg wie co jeszcze.
- Ja będę jęczał? Chyba
raczej Ty. I to na pewno nie z powodu nadmiernej opalenizny – odparł pewny
siebie blondyn. Riposta chłopaka ścięła mnie z nóg.
- Okej, jak chcesz.
Mówiłam, uprzedzałam, ale skoro ty wiesz lepiej. Proszę bardzo – powiedziałam i
uniosłam ręce w geście kapitulacji.
Popołudnie minęło nam na
leżeniu plackiem w słonecznych promieniach bądź pływaniu w krystalicznie
czystym oceanie. Z Perrie skłaniałyśmy się bardziej ku tej pierwszej opcji,
chowając się jednak czasem przed słońcem w cieniu parasoli. Zayn i Niall niemal
nie wychodzili z wody.
Czujnie obserwowałam
ramiona chłopaka i z utęsknieniem wyczekiwałam wieczora. W odróżnieniu od
Malika, Irlandczyk ze swoją bladą cerą nie miał żadnych szans z gorącymi
promieniami indonezyjskiego słońca.
Plażę opuściliśmy mniej
więcej tak jak wczoraj – niewiele po piętnastej. Po kamiennych schodkach
wdrapaliśmy się z powrotem do naszych domków, gdzie czekał już na nas jak
zwykle pięknie podany obiad.
Posiłki w altanie to chyba
jedna z najprzyjemniejszych czynności na Bali. Plaża, ocean, egzotyka – to
można było znaleźć w wielu zakątkach ziemi. Ta niewielka, tak delikatna
konstrukcja była jednak jedyna i niepowtarzalna. Tylko tutaj jedzenie smakowało
tak dobrze. Tylko tutaj kanapa była tak wygodna. Tylko tutaj każdy podmuch
wiatru poruszający białymi zasłonami zdawał się nieść ze sobą maleńkie
cząsteczki magii. Zakochałam się w tym miejscu. Mogłabym tam spędzić pół życia.
Z brzuchem zapełnionym
smakowitym jedzeniem odwiedziłam łazienkę. Wzięłam ciepły prysznic, nałożyłam
na siebie świeże ubrania, do niewielkiej torebki spakowałam kilka
najpotrzebniejszych rzeczy.
- Chodź, pójdziemy po
Malików i skoczymy na miasto – rzuciłam do blondyna, kiedy ten czysty i
pachnący opuścił łazienkę. Chłopak nic nie odpowiedział. Ubrał się tylko i
grzecznie podążył za mną.
Tym razem nie
obchodziliśmy po raz drugi wszystkich straganów. Znaleźliśmy przyjemną położoną
przy plaży restaurację, gdzie udało nam się zająć stolik na tarasie.
Rozsiedliśmy się na wygodnych krzesłach, a przed nami rozciągał się bezkresny
ocean.
- Mam ochotę na coś
słodkiego, ale nie mam pojęcia, co wybrać. Co te nazwy w ogóle znaczą? –
zaczęłam mówić, wpatrując się w menu.
- Zamówmy wszystkie
desery! - stwierdził pełnym entuzjazmu
głosem Niall. Jego błękitne oczy zapełniły się teraz milionem iskierek.
- Oszalałeś?! Przecież nie
damy rady zjeść całego menu – odpowiedziałam bez namysłu.
- Dlaczego nie? W czwórkę?
Spokojnie damy radę! A przynajmniej spróbujemy wszystkiego – powiedział Zayn.
Jego argumenty wydawały się całkiem racjonalne.
- Na co czekacie?
Zamawiajcie! – zakończyła całą dyskusję Perrie.
Chwilę potem nasz stół
zapełnił się słodkimi specjałami. Jedynym potrzebnym nam narzędziem była
łyżeczka. Każdy miał swoją i zatapiał ją we wszystkim po kolei. Najwięcej
namachała się łyżeczka Irlandczyka, ale to było akurat pewne od samego
początku.
Kiedy wszystkie talerze
były już opróżnione, a nadmiar słodyczy nieco nas zemdlił, wstaliśmy od stolika
i opuściliśmy knajpkę, chcąc pochodzić jeszcze trochę po centrum Bali.
- A co gdybyśmy wrócili
plażą? – zapytał Zayn, kiedy bezcelowo kręciliśmy się wokół straganów.
- O tak, jestem za! –
odpowiedziałyśmy z Perrie chórem.
Niall nie miał już nic do
gadania - czekał go spacer po plaży niezależnie od tego czy mu się to podoba
czy też nie.
Za szybko się skończyło, lubię przenosić się w ich świat, zostawać tam na dłużej.
OdpowiedzUsuńJest idealnie, a ja jestem nudna.
Mam nadzieję, że ich sielanka się nigdy nie skończy, bo ją polubiłam.
Oczywiście, że zostanę jeśli będziesz pisać. Ba, Ty musisz pisać, bo jak nie będziesz, to mnie zranisz.
Nie chcesz mnie zranić.
Dziękuję za życzenia, tak bardzo Cię kocham <3
Oczywiście, że będę czytać twoje kolejne opowiadania, czy co tam sobie wymyślisz!
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to JA CHCĘ WIĘCEEEEEEEEJ. Tak w skrócie.
Naprawdę masz talent i na twoim miejscu ja to bym ciągnęła w nieskończoność, aż wszyscy przestaliby to czytać, chociaż takiej sytuacji nie będzie, bo ja Cię nie opuszczę i zapewne inne osoby również.
Koniec.
A no i byłabym zapomniała, wszystkiego najlepszego, Olu!!!
Cudowny :*wiesz jak ja kocham to czytać <3
OdpowiedzUsuńPs. Wszytkiego najlepszego Olu :* @natalia17k
Genialny rozdział :) Jest idealny ^^ Uwielbiam czytać twoje opowiadanie. Robię to z wielką chęcią.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział i życzę weny xx
Odpływam przy twoich odpowiadaniach ... magia. @pollystylinson
OdpowiedzUsuńNo co tu dużo gadać... wspaniały, cudowny, boski! <3
OdpowiedzUsuńWakacje życia u boku najwspanialszego faceta na ziemi - zazdroszczę ;)
W momencie jak chciała posmarować kremem Niall, przypomnieli mi się moi bracia i tata -,- Dokładnie to samo a potem kwiczą że ich boli :D
Horanek będzie cierpiał.
Co do opowiadania będę za nim tęsknić ;_; Bardzo przywiązałam się do bohaterów i do ich historii ale jeśli tylko będziesz pisać kolejne to jakoś to przeżyję :D
Wierzę w Ciebie <3
Kocham Cię <3
Czekam na next <3
@peaceUNDlove
Jakiego końca? ;c Szkoda..
OdpowiedzUsuńOczywiście, że będę czytać Twoje opowiadania ♥
A teraz do rozdziału:
CUDNY, BOSKI, ŚWIETNY! Jak zawsze. Masz ogromny talent! Kocham Twojego bloga i Cb.
Może zacznę od tego, że jestem załamana. Nie, nie rozdziałem, rozdział jest cudowny, jak zawsze, ale tym, że do końca zostało ich tylko sześć! SZEŚĆ! No nie... Ale mam nadzieję, że nas nie zostawisz na długo i wrócisz z kolejną historią, w którą na pewno również nas wciągniesz. Albo raczej porwiesz razem z klawiaturą, myszką, krzesłem i w ogóle. Dobra, dobra. Przestaję już bredzić. Ale wiesz, wstęp to wstęp :3
OdpowiedzUsuńOkej, to tak na temat rozdziału, zawartych w nim wątkach i w ogóle - a więc wakacji w raju ciąg dalszy. Fajnie, podoba mi się, że nas bardziej wkręcasz do ich świata, kiedy to byczą się na plażach i tak dalej. Wiesz, co jeszcze mi się podoba i co mnie pozytywnie zaskoczyło? Buntownicza natura Nialla, która ujawniła się po całości w tych fragmentach. Przez chwilę nie wiedziałam, czy się śmiać, czy traktować go całkiem poważnie. Ale jak się zaczął tak ostro sprzeciwiać g.bohaterce, że wcale nie potrzebuje kremu, ani nic, bo bo przecież jego słońce nie dosięgnie, gdzieżby to jego wysokość w ogóle śmiało dosięgnąć, to już padłam ze śmiechu. Był jak przedszkolak sprzeciwiający się mamie :D Ale to było fajne, takie... inne. Albo mi się wydawało, albo pod koniec rozdziału chłopak już zdecydowanie nie miał siły na zabawę i... może jednak to słońce go pogłaskało promieniami mocniej, niż by sobie tego życzył? Czyżby chciał wracać do domu i wysmarować się specyfikami, przy okazji delikatnie przyznając dziewczynie rację? :D Taaak, się rozpisałam :D Okej, przechodząc dalej, to również całkiem miło zaskoczenie, że między bohaterami zaczynają pojawiać się lekkie, typowe dla zakochanych nastolatków, spięcia. Zaczynają się "obrażania na niby" i takie tam, ale to fajne. Odciągasz nas trochę od nadmiernej słodkości, co chyba mi się nawet podoba. Mówię nawet, bo po prostu się boję, żeby między nimi nic się nie popsuła. Za bardzo lubię tą parę :3
Pozdrawiam serdecznie, po raz kolejny przepraszam za spóźnienie z komentarzem i życzę duuużo, duuużo weny :3
Przede wszystkim szkoda, że masz zaplanowaną wcześniej liczbę rozdziałów :c Lubię takie nieplanowane pisanie, gdy sam autor nie wie, czego chce, ale żadnym wypadku nie twierdzę, że Twoje jest złe, bo wręcz przeciwnie, jest wspaniałe! :) Bardzo fajnie piszesz, opowiadanie jak najbardziej mi się spodobało. Oby tak do końca ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zapraszam: http://konie-filmy-ksiazki.blogspot.com/
Mam jeszcze dwa rozdziały do nadrobienia ale nie powstrzymałam się i musiałam tu napisać komentarz! :) Rozdział jest GENIALNY kochana! Romantycznie i czuje że śmiesznie w następnym rozdziale z powodu spieczonego ciała Horanka... Po prostu twoje pomysly są powalające i normalnie nabawiam sie kompleksów przez twoje naprawde cudowne opowiadania. Nie chce żebyś kończyła bo na prawdę uwielbiam to jak piszesz! :c Mam nadzieje że czeka na nas kolejna historia wymyślona przez ciebie. No ale koniec tutaj zabieram się za następny. ! <3 Twoja Natalia :*
OdpowiedzUsuńOh, znowu. Serio Ola, serio?
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest takie świetne, że normalnie nie wytrzymam : D
OdpowiedzUsuńJak to czytam, to uosabiam się z bohaterką. Tak kocham ich życie, chciałabym tam z nimi być <3
Chyba ci nie muszę mówić, ponownie, że masz talent?