Znów taki długi. Ciekawa jestem czy będzie się wam podobał. Może nie poszło do końca po waszej myśli, ale same zobaczycie, że wszystko po coś się musi dziać.
No i znów dziękuję Wam, że czytacie. Uwielbiam Was.
Mam nadzieję, że jak zawsze napiszecie mi co sądzicie.
Buuuziaki! ♥
_____________________________________________________________________
Zmyłam
makijaż, włosy spięłam w wygodną kitkę, a piękną sukienkę zastąpiłam wygodnymi
legginsami i bluzą. Ruszyłam do sypialni, wyjęłam spod łóżka walizkę i powoli,
bez pośpiechu zaczęłam pakować do niej swoje rzeczy. Zanim Niall wrócił do domu
torba znów leżała jak gdyby nigdy nic w tym samym miejscu. Z tym, że teraz była
już pełna.
O
dwudziestej drzwi mieszkania się otworzyły, a do środka wszedł błękitnooki. Nie
ruszyłam tyłka z kanapy i wlepiałam wzrok w telewizor.
-
Przepraszam. Nawaliłem – powiedział chłopak. Zasłaniał go wielki bukiet
czerwonych róż.
-
Nie obchodzą mnie twoje przeprosiny. Nie chcę kwiatów. Chcę Ciebie. Twojej
uwagi, twojego czasu – zaczęłam spokojnym, pozbawionym jakichkolwiek emocji
głosem. - Po drugie, nigdy, ale to przenigdy nie obiecuj czegoś, czego nie
jesteś w stanie zrobić. Nigdy – ciągnęłam dalej.
Wstałam
z kanapy i ruszyłam w stronę sypialni, rzucając chłopakowi suche „dobranoc”. Niall
próbował mnie zatrzymać, przytulić. W kółko powtarzał, że przeprasza, że wie,
że nawalił. Pozostałam nieugięta. Obietnica to obietnica, obietnic się nie
łamie.
Po
wejściu pod kołdrę jeszcze przez długi czas nie umiałam zasnąć. Męczyło mnie
uczucie, że potraktowałam Horana za ostro. „Ale przecież nawalił! Przecież
obiecał!” powtarzałam jak mantrę.
Kiedy
ponownie otworzyłam oczy, nastał już nowy dzień. Jak zwykle w łóżku byłam już
sama. Chyba powinnam się do tego przyzwyczajać. Na początek odwiedziłam
łazienkę, a następnie ruszyłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu zastałam w niej
Nialla.
-
Cześć – przywitał mnie wypranym z emocji głosem.
-
Dzień dobry – powiedziałam radośnie i cmoknęłam chłopaka w policzek. Nadal
byłam na niego zła, ale wiedziałam, że widzimy się w te ferie już po raz
ostatni. Wiedziałam, że wyjazd bez pożegnania jest chyba najgorszym z możliwych
posunięć. Problem w tym, że gdybym mu powiedziała, że wyjeżdżam to prędzej
zamknąłby mnie w mieszkaniu niż pozwolił mi to zrobić. Usiadłam przy kuchennym
blacie i uważnie wpatrywałam się w chłopaka.
-
O której lecisz na próby? Już dziś ten koncert, prawda? – zapytałam udając, że
wypełnia mnie entuzjazm.
-
O dwunastej muszę być na miejscu. Wrócę pewnie koło północy – odpowiedział
chłopak, zachowując swój poważny ton.
Rozmowa
się nie kleiła, ale ja i tak ciągnęłam ją dalej. Musiałam go rozweselić,
pokazać, że wszystko jest w porządku. Myśli o tym jak rozkręcić Horana przerwał
jeden wniosek. Okłamuję go, oszukuję go. Jestem oszustką. Wyrzuty sumienia
dręczyły mnie cały czas, ale ja z całych sił przykrywałam je uśmiechem.
-
Ja dzisiaj spotkam się z Pauliną. Może skoczymy na jakieś kręgle czy coś –
powiedziałam do chłopaka, kiedy ten postawił przede mną talerz z omletem.
-
Fajnie, baw się dobrze.
Słysząc
ten poważny ton, jakim właśnie mówił do mnie Niall, w mojej kieszeni otwierało
się stado scyzoryków. Miałam szczerą ochotę go udusić, ale postanowiłam, że nie
dam się spławić tak łatwo.
-
Co ty na to żeby po śniadaniu przejść się na jakiś krótki spacer? Ciągle
siedzisz albo w domu albo na próbach, przewietrzysz się trochę – zapytałam i
spojrzałam na chłopaka. Uśmiechnął się pod nosem.
-
Coś się stało w nocy? – zapytał. - Wieczorem nie dałaś się dotknąć ani
przeprosić, a teraz jesteś tak niebywale miła. Chyba nie rozumiem o co chodzi,
więc może mi to wyjaśnisz?
Kęs
omleta niemal stanął mi w gardle. Co mam mu powiedzieć? Znów uruchomił się we
mnie tryb mistrzyni oszukiwania.
-
Chyba rzeczywiście wczoraj wieczorem przegięłam. Przepraszam – odpowiedziałam,
posyłając chłopakowi ciepły uśmiech.
-
Jedyną osobą, która tutaj nawaliła jestem ja. Odkąd przyjechaliśmy do Londynu
zamiast cieszyć się tym, że wreszcie mam Cię przy sobie to non stop siedzę na
próbach i nagraniach. Jutro biorę sobie wolne i cały dzień jestem Twój. Co ty na
to?
Przez
moje gardło nie było w stanie przejść już żadne słowo. Myślałam, że wyrzuty
sumienia zaraz zjedzą mnie żywcem. Zbliżyłam się do chłopaka i mocno przywarłam
do jego warg.
-
Rozumiem, że to znaczy tak – powiedział Irlandczyk i objął mnie mocno. Na jego
twarzy znów zaczął malować się uśmiech.
-
To ubieraj się, lecimy na ten spacer – powiedziałam do chłopaka i sama ruszyłam
się przygotować.
Chwilę
później opuściliśmy już mieszkanie. Objęci przemierzaliśmy ulice Londynu. Dzień
był wyjątkowo piękny, bezchmurny, ale chłodny. Nieliczne promienie słońca, co jakiś
czas ogrzewały nasze zmarznięte policzki.
Dwie
godziny później wróciliśmy do mieszkania, po czym Niall ruszył na próbę. Znów
zostałam sama. Wyjęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam pakować do niej już
ostatnie rzeczy. Godzinę później postawiłam ją niedaleko drzwi. W sumie byłam
już gotowa do wyjścia. Wiedziałam jednak, że bez żadnego słowa przecież nie
mogę wyjechać. Wzięłam do ręki telefon, ustawiłam go na półce i zaczęłam
nagrywać.
-
Cześć Niall. Widzisz, doszłam do wniosku, że nie powinieneś wybierać między
karierą a mną. Nie chcę żebyś wybierał… Wracam do Polski. Jak znów będziesz
miał dla mnie czas to daj znać. Kocham Cię – powiedziałam łamiącym się głosem i
wyłączyłam kamerę.
Kilkanaście
minut później byłam już w taksówce. W drodze wysłałam do Nialla nagrany
wcześniej filmik. Wiedziałam, że pewnie i tak go teraz nie obejrzy. Wyłączyłam
telefon żeby nie dać się skusić na ostatni telefon do Horana.
Mimo
natłoku samochodów, korków i śliskich dróg udało mi się dotrzeć na lotnisko w
jednym kawałku. Po odprawie usiadłam na wolnym krześle i czekałam na samolot.
Siedziałam
w ciepłej czapce, owinięta szalikiem, a w uszach miałam słuchawki. Obserwowałam
ludzi kręcących się po lotnisku. Jedni się spieszyli, inni podobnie jak ja
czekali na swój samolot. W końcu ruszyłam do bramki z numerem mojego lotu. Po
niecałych dwóch godzinach spokojnego lotu byłam już w Katowicach. Odebrałam
bagaż i ruszyłam złapać jakąś taksówkę do domu.
Moi
rodzice byli mocno zdziwieni, gdy zobaczyli mnie w drzwiach. Nie obyło się bez
opowieści o tygodniu spędzonym w Alpach i kilku dniach pobytu w Londynie. Kiedy
już się nagadaliśmy, poszłam do swojego pokoju i położyłam się na moim
ukochanym łóżku. Wpatrywałam się w zdjęcia, które były poprzyklejane do ściany
i oświetlone delikatnym światłem białych lampek rozpiętych nad nimi.
Wyrzuty
sumienia powoli dawały mi już spokój. Zrobiłam tak jak zawsze – po swojemu. Nie
wiem, czy to była dobra czy zła decyzja. Na pewno była moja. „Nie chcę mu
przeszkadzać w realizacji marzeń. On jest zajęty muzyką, a ja muszę zająć się
nauką. Oboje nie mamy na siebie czasu” wciąż tłumaczyłam sobie w głowie.
Tykanie zegara i widok uśmiechów ze zdjęć ukołysały mnie do snu.
Pierwszą
rzeczą, którą zrobiłam po przebudzeniu było włączenie telefonu. Pusto. Zero
wiadomości, brak nieodebranych połączeń. Trochę się chyba zawiodłam, bo
podświadomie liczyłam na milion telefonów od zaniepokojonego Nialla.
Pomyślałam,
że skoro wreszcie jestem w domu to koniecznie muszę się spotkać ze swoimi
przyjaciółkami. Kilka smsów i już wszystko było ustalone. Popołudniu miałyśmy
się spotkać w naszej ulubionej knajpce.
Powitaniom,
uściskom i buziakom nie było końca.
-
Tak bardzo za wami tęskniłam! – niemal krzyczałam im do uszu.
-
Dobra, dobra. Ty nam tu nie ściemniaj tylko mów, co się stało, że tak szybko
wróciłaś – wypaliła przyjaciółka, kiedy już usiadłyśmy przy stoliku. Znała mnie
lepiej niż ja siebie samą. Chcąc nie chcąc musiałam wyjaśnić im wszystko, co
zdarzyło się po przyjeździe do Londynu z Alp. Przegadałyśmy kilka dobrych
godzin zamawiając kolejne filiżanki kawy i porcje szarlotki. Mój telefon wciąż
milczał.
Późnym
wieczorem wróciłam do domu. Włączyłam komputer, sprawdziłam maila i skypa.
Wszędzie głucho i pusto. Całe szczęście wieczorami na skypie lubiła
przesiadywać Paulina. Natychmiast do niej zadzwoniłam. Zapomniałam jednak, że
ona przecież też nie ma pojęcia o tym, że jestem już w domu a nie w Londynie.
-
Cześć słońce! – przywitałam ją radosnym głosem.
-
Siemka! A gdzie masz Nialla? – na powitanie moja kuzynka zadała chyba najgorsze
ze wszystkich możliwych pytań.
-
W Londynie – odpowiedziałam szybko i bez zastanowienia. Na jej twarzy pojawiło
się zdziwienie.
-
Ale… to gdzie ty jesteś? O Boże! Przecież to jest Twój pokój! Co ty tam robisz?!
– z każdym słowem na twarzy Pauliny malowało się coraz większe zdziwienie. Po
raz drugi dzisiaj musiałam opowiadać o wszystkim, co działo się w Londynie.
-
Nie wiem, może się nie znam, ale dla mnie jesteś chodzącą Bridget Jones. Sama
stwarzasz sobie kłopoty, a potem nie wiesz co masz z nimi zrobić, bierzesz ogon
pod siebie i uciekasz – podsumowała całą opowieść moja kuzynka. Muszę przyznać,
że porównanie było trafne.
-
A może ze mną jest coś nie tak i ja się nie nadaję do związków? Może powinnam
olać to wszystko i zająć się nauką? Egzaminy same się nie pozaliczają –
odpowiedziałam.
Gadałyśmy
jeszcze dosyć długo na temat związków, facetów i tych wszystkich pokręconych
relacji międzyludzkich. Dowiedziałam się, że ona i Tom są już parą. Nawet myślą
czy razem nie zamieszkać. Cieszyłam się, że wreszcie znalazła sobie jakiegoś
fajnego chłopaka. Zdecydowanie na takiego zasługuje.
Po
tak intensywnych dyskusjach w środku nocy w końcu przytuliłam głowę do
poduszki. Pognałam myślami do Londynu. Tam mogłam przytulić się do Nialla. Czuć
ciepło jego ciała i równomierne bicie jego serca. Tak bardzo za nim tęskniłam.
Za każdym spojrzeniem, za każdym uśmiechem, za każdym pocałunkiem. Zwinęłam się
w kłębek, a brzmiące ciągle w głowie „sama się o to prosiłam” zastąpiło mi
kołysankę.
Rano,
mimo gigantycznego zmęczenia, postanowiłam aktywnie rozpocząć dzień. Zabrałam
potrzebne rzeczy i ruszyłam na basen. To była zdecydowanie dobra decyzja. To
był czas, w którym nie musiałam o niczym myśleć i niczym się przejmować. Jedyne
co zawracało mi głowę to myśl o tym, aby równomiernie oddychać.
Wróciłam
do domu w pełni sił. Korzystając z tego przypływu energii postanowiłam zajrzeć
do notatek. Oderwał mnie od nich dopiero telefon od przyjaciółki z pytaniem,
czy idziemy na imprezę.
-
Ostatnia sobota ferii, a ja mam siedzieć w domu? Błagam Cię. Powiedz mi lepiej,
o której mam po Ciebie być – powiedziałam pełnym entuzjazmu głosem do telefonu.
Ubrana
w ciemne dżinsy i ulubioną koszulę opuściłam dom. Stawiłam się punktualnie i
pojechałyśmy szaleć razem do późnej nocy.
W
klubie bawiło się mnóstwo osób. Byli zarówno znajomi jak i nieznajomi. Nie
zwracałam jednak uwagi na obecnych tam chłopaków. Miałam ochotę tańczyć,
wyłączyć myślenie, dobrze się bawić ze znajomymi. Kilku nieznajomych próbowało
zakłócić mój plan, ale w ucieczkach jestem niekwestionowaną mistrzynią, więc
nie mieli szans.
Nie
mam pojęcia, o której wylądowałam w swoim łóżku. Zasnęłam błyskawicznie. Nie
pokusiłam się nawet o zmycie makijażu czy prysznic.
Ostatnią
niedzielę ferii rozpoczęłam dopiero w południe. Po odwiedzeniu łazienki,
włożyłam dres i znowu usiadłam przy notatkach. Postanowiłam zrobić sobie małą
przerwę od nauki. Poszłam do kuchni i zagotowałam wodę na herbatę. Wyjrzałam
przez okno. Na dworze panowała piękna zima. Delikatny mróz, świat pokryty
warstwą białego puchu i drobne płatki śniegu spadające z granatowego już o tej
porze nieba tworzyły niemal filmowy krajobraz. Po powrocie do pokoju nie
umiałam już skupić się na nauce.
Do moich myśli ponownie wkradł się Horan, który już kolejny dzień nie dawał znaków życia. Postanowiłam, że odezwę się do niego. Naprawdę martwiłam się, co się z nim dzieje. Wysłałam więc krótkiego smsa po czym uruchomiłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Co chwilę z niecierpliwością zerkałam na telefon, który pastwił się nade mną bez litości i za nic w świecie nie chciał zabrzęczeć oznajmiając, ze mam wiadomość. Siedziałam sama w pustym domu. Moim jedynym towarzyszem był mój pies, który dzielnie ogrzewał moje stopy.
Do moich myśli ponownie wkradł się Horan, który już kolejny dzień nie dawał znaków życia. Postanowiłam, że odezwę się do niego. Naprawdę martwiłam się, co się z nim dzieje. Wysłałam więc krótkiego smsa po czym uruchomiłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Co chwilę z niecierpliwością zerkałam na telefon, który pastwił się nade mną bez litości i za nic w świecie nie chciał zabrzęczeć oznajmiając, ze mam wiadomość. Siedziałam sama w pustym domu. Moim jedynym towarzyszem był mój pies, który dzielnie ogrzewał moje stopy.
O
dwudziestej usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam po schodach z kluczem
w dłoni. Otworzyłam drzwi i oprócz mroźnego powietrza ogarnęło mnie niesamowite
zaskoczenie.
Horan do niej przylepiał, prawda? Słodziak się stęsknił , przemyślał wszystko i postanowił, że nie może bez niej żyć, tak ?
OdpowiedzUsuńTak?!
Tak ma być, ma być pięknie, ma być słodko, niepoprawnie idealnie.
Kocham Cię najmocniej na świecie, Twoja ukochana lokatorka z pokoju 317 w lokalnym psychiatryku, Polly.
No no! Robi się ciekawie! :))
OdpowiedzUsuńświetne <3 kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię <3
@ziomeczky
To jest świetne ♥ Masz ogromny talent ;3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział :3
A to Niall do niej przyleciał? ♥
To się okaże :> Cierpliwości ♥
UsuńJak mi było smutno jak była na tym lotnisku :c szybko nowy rozdział proszę! @pollystylinson
OdpowiedzUsuńTo Horanek prawda ? Powiedz że tak :)
OdpowiedzUsuńPogodzą się, pocałują, wszystko sobie wyjaśnią, bd ok i mega HAPPY END :D
Mam rację ?
Rozdział niesamowity <3 Z niecierpliwością czekam na następny ;**
Masz niebywały talent, Kocham Cię ♥
@peaceUNDlove
Aaaa no nie mogę boskie . Dodawaj szybko nexta.
OdpowiedzUsuńSuper bradzo mi sie podoba :) to jest Horan co nie? Hehe kocham te długie rozdziały ~@natalia17k
OdpowiedzUsuńNa bank chodzi oto, że ma do niej przylecieć Horan, ale teraz na twoim miejscu zmieniłabym to, bo jest to za bardzo oczywiste :D
OdpowiedzUsuńDzięki za Twoją opinię. Nie zawsze wszystko musi być owiane jakąś tajemnicą. Czasami niespodziewane przychodzi w najmniej oczywistym momencie.
Usuńpiękne słowa <3
UsuńMisiek nienawidze cię za to zakończenie ! Ale kocham cię za to całe opowiadanie. jest niesamowite i jt caly dzień znów nim będe żyć... Szczerze no mam nadzieje że Horan pojawi sie w tych drzwiach ale sądzę ze zrobisz coś innego... Zabolalo mnie to że Paulina znów bez żadnego pożegnania pojechała... No ale cóż mam nadzieje że wszystko jeszcze bardziej się rozwine i będziesz caly czas tak ciekawie pisala. Dziękuje za to opowiadanie i za dedykacje w poprzednim rozdziale! <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <333
OdpowiedzUsuńEmocje, emocje duużo emocjii <3
Kocham, wspaniale^^
Czekam na 17!!!
PS u mnie 6 rozdział :)
Oby to był Horanek ! :D
OdpowiedzUsuńNo nie... Uciekła sobie. Ot tak go zostawiła. Jedyne, co mu po niej zostało na ten czas to filmik. No nie... Nie podoba mi się to, że on przestał się do niej odzywać. Nic a nic nie napisał. Rozumiem, że mógł być w szoku, albo totalnie zatopił się w swoim smutku, albo coś, ale... No nie... Ta, "no nie..." stało się teraz najczęściej używanym słowem wieczora ;p No i co teraz? Ona tak po prostu sobie żyje z wyrzutami sumienia, gadając ze wszystkimi dookoła, tylko nie z tą jedną, najważniejszą osobą. No nie... :p Boże, Boże, Boże. Nie no, posłużę się wyrażeniem, którego za Chiny byś nie odgadła! No nie!!! Żołądek mam chyba nie tam gdzie trzeba, a to wszystko przez to zakończenie. Kto to jest? Kto to może być? Któż to stoi przed jej drzwiami? Proszę Cię, powiedz mi, że to Horan. Albo nie! Nie mów mi, ja to sama sprawdzę już za chwilę! Dżizz, nie wierzę, że to już szesnastka! Co ja będę później czytać?
OdpowiedzUsuńTrudno, będziesz miała ciężkie życie teraz, bo z moimi pytaniami "Kiedy nowy?" "Kiedy nowy?" "Dodasz nowy?", to nie wytrzymasz :D
Pozdrawiam Cię serdecznie, weny życzę i aaaa, lecę czytać kolejny!
Fajnie komentujesz XD
UsuńZapraszam do mnie !
http://cause-you-are-perfect-to-me.blogspot.com
Dlaczego mi nie powiedziałaś, że za mało się rozpisywałam?
OdpowiedzUsuńSZKODA MI NIALLA. Boże, dlaczego tak go oszukała ? :( To było takie smutne.
OdpowiedzUsuńAle założę się, że za drzwiami stoi HORAN!