środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 11.

Znowu chcę Wam podziękować za tyyyyle odwiedzin.
Ale zastanawiam się czy podoba Wam się czy po prostu zaglądacie i wychodzicie. Zostawiajcie po sobie jakiś ślad. To naprawdę mi pomoże.
Buziaki i miłego czytania ♥
__________________________________________________________________

Następnego dnia nasze budziki sprawiły, że zerwaliśmy się na równe nogi już o ósmej. Najpierw solidne śniadanie, a potem cały dzień na świeżym powietrzu. Muszę przyznać, że bardzo się tego bałam. W końcu mój pierwszy raz na stoku miałam spędzić z tymi wariatami! 
Na nartach nie umiałam jeździć tylko ja i Perrie. Wszyscy starali się nam jakoś pomóc, ale koniec końców najlepszym nauczycielem okazał się Liam. Chłopak spokojnie i bardzo powoli tłumaczył nam krok po kroczku co mamy robić.  Po drugim zjeździe szło nam już całkiem w porządku. 
Po czternastej postanowiliśmy zwinąć się do domu. Wszyscy byli już nieco zmęczeni, ciutkę zmarznięci i potwornie głodni. Kto jak kto, ale oni o jedzenie potrafili zadbać. Nie mam pojęcia jak udało im się to załatwić, ale po powrocie na stole w jadalni czekał już na nas smaczny, włoski obiad.
Gdy skończyliśmy jeść, za oknem było już ciemno. Mimo to postanowiliśmy z Niallem wybrać się na spacer po mieście. Przyłączyli się do nas Zayn i Perrie. Przechadzając się ulicami cały czas śmialiśmy się, oglądaliśmy każdą sklepową wystawę i wchodziliśmy do niemal każdej knajpki z jedzeniem czy słodkościami.
Wróciliśmy do domu około dziesiątej. Jak zwykle całe towarzystwo zebrane było w salonie. Tym razem grali w monopol. Zdjęliśmy kurtki i już chciałam iść do reszty, gdy poczułam jak czyjaś dłoń łapie mnie za nadgarstek. Niall miał na dzisiejszy wieczór inne plany niż monopol z chłopakami. Ciągnąc mnie za rękę zaczął iść w stronę schodów. 
Harry kątem oka zauważył jak uciekamy na górę.
- Tylko nie bądźcie za głośno, ooooOOookej? – zajęczał przedrzeźniając nas i uśmiechnął się szeroko. Zaśmiałam się. 
– DooooOoOoobrze! – odpowiedziałam jęcząc jeszcze głośniej. Hazza zaczął się śmiać i wrócił do reszty. 
Gdy weszliśmy do pokoju Niall rozpalił ogień w kominku, ja podłączyłam jego mp4 do głośników. Usiadłam po turecku na białym kudłatym dywanie położonym tuż przed kominkiem. Niemal natychmiast mój błękitnooki wygodnie ułożył się obok, kładąc głowę na moich nogach. Przez chwilę moje palce błądziły w jego włosach, ale później Niall splótł nasze dłonie. Jego palce powoli badały każdy skrawek moich kościstych dłoni. Pochyliłam się i złożyłam na ustach chłopaka czuły pocałunek. Gdy odsunęłam się od jego ciepłych warg, postanowiłam położyć się obok niego. Nie mogąc jednak odmówić sobie przyjemności jaką sprawiało mi wpatrywanie się w jego śliczne oczy, obróciłam się na brzuch i oparłam brodę na jego torsie. 
- Będziesz się tylko tak na mnie patrzeć czy mnie w końcu pocałujesz? – zapytał chłopak obdarowując mnie swoim ciepłym uśmiechem.
- A pocałuję, pocałuję – odpowiedziałam i zbliżyłam się do twarzy Irlandczyka. Jego policzki, nos i czoło zostały teraz obsypane deszczem drobniutkich pocałunków. Po chwili znów oddaliłam od siebie nasze twarze.
- Tylko tyle? – Niall znów mnie zagadnął, udając niezadowolenie. Usiadłam na nim okrakiem.
- Jak chcesz więcej to sobie weź – powiedziałam uśmiechając się delikatnie. Blondyn momentalnie się podniósł i swoimi ustami przykrył mój uśmiech. Oplotłam dłońmi jego szyję i rozkoszowałam się subtelnymi ruchami jego języka. Dotychczas chłopak wspierał się na rękach, trzymając je za sobą. Teraz dotyk jego ciepłych dłoni czułam na skórze pleców. Całowaliśmy się bez opamiętania, pozbawiając się jednocześnie ciepłych swetrów. Podniosłam się nieco, pozwalając Horanowi zdjąć ze mnie spodnie. Kiedy już wszystkie części naszej garderoby leżały gdziekolwiek, ale nie na nas, ponownie usiadłam na jego udach. Jeden moment, ułamek sekundy później Niall wypełniał mnie już całą. Szalone pocałunki, ciarki na całym ciele, przyjemne ciepło w dole brzucha sprawiały, że przestawałam należeć do rzeczywistości. Z trudem rozróżniałam jego ciało od mojego. Ja byłam nim, on był mną. Całkowicie mu się oddałam. Cała – z duszą i ciałem. Nasze urywane oddechy zaczęły się ze sobą mieszać, a moje biodra mimowolnie zaczęły bujać się coraz szybciej. Z każdą chwilą ciarek na skórze przybywało, mięśnie stawały się coraz bardziej napięte, a temperatura ciała niebezpiecznie wzrastała. 
W końcu nasze oddechy zaczęły się uspakajać, a puls wracał powoli do normy. Wciąż jednak siedziałam na udach chłopaka. Odgarnęłam mokre kosmyki włosów z jego czoła i zostawiłam krótkiego buziaka na jego, wciąż jeszcze nabrzmiałych po poprzednich pocałunkach, ustach. Kiedy już złapałam oddech i czułam, że moje ciało ponownie należy do mnie, ruszyłam pod prysznic. Wyszłam z łazienki ubrana w ciepłą piżamkę i w takim stroju wskoczyłam do łóżka. Nie mam pojęcia, kiedy Niall wyszedł z łazienki. Potrzeba snu była zdecydowanie silniejsza.

Następny dzień był bardzo podobny do poprzedniego. Dźwięk budzika rozległ się już o ósmej. Po odwiedzeniu łazienki i narzuceniu na siebie ciepłych ubrań zeszłam na śniadanie. Na dole był już Niall, El i Lou. Niedługo potem zjawiła się reszta. 
Na stole było mnóstwo rożnych pyszności. Tosty, grzanki, kanapki, mleko, płatki, sery, omlety, jajecznice, jajka i sadzone, i gotowane na miękko. Wszystko czego dusza zapragnie. Nie skłamię jeśli stwierdzę, że dla Nialla tak właśnie wyglądał przedsionek nieba. 
Po tak porządnym śniadaniu byliśmy już w pełni sił żeby ruszać na stok. Dziś radziłyśmy już sobie z Perrie, prawdę mówiąc, świetnie. Nie obyło się oczywiście bez upadków – zaliczał je każdy, bez wyjątku. Najbardziej spektakularny bliski kontakt z powierzchnią stoku zaliczył jednak Harry. Chłopak wyłamał się i jako jedyny z całego towarzystwa jeździł na snowboardzie. Po kilku zjazdach myślał, że jest mistrzem deski, więc zaczął szarżować. Przyspieszył nieco bardziej, ale nie zauważył niewielkiej nierówności tuż przed sobą. Lokaty runął na stok jak długi, a żeby było śmieszniej część trasy zjechał na obolałym tyłku. Wrócił do domu trochę poobijany i posiniaczony. Znacznie bardziej niż ciało ucierpiało jego ego. 
Po raz kolejny po powrocie ze stoku czekał na nas ciepły obiad. Chłopcy zmietli jedzenie ze stołu w tempie ekspresowym. Siedzieliśmy tak i zastanawialiśmy się, co ciekawego możemy robić dzisiejszego wieczoru. Wszyscy mieli już dość ciągłego siedzenia przed telewizorem i oglądania jednego filmu za drugim z kawałkiem pizzy w ręku. Tym razem postanowiliśmy urządzić sobie małą imprezę. Jedzenie mamy, jakiś alkohol też się znajdzie. Jak pomyśleliśmy, tak zrobiliśmy. 
Już o osiemnastej salon wypełnił śmiech, muzyka i tańce. Każdy tańczył z każdym. Dziwiłam się, bo spędziłam z nimi sylwestra, a nie wiedziałam jak radzą sobie na parkiecie. Mistrzem tańca nie jestem, nigdy nie byłam i prawdopodobnie już nie będę, ale jak dla mnie One Direction radzili sobie na parkiecie celująco. A nawet jeśli któremuś z nich akurat nie szło to nadrabiali to z nadwyżką swoim urokiem osobistym. Dziewczyny też okazały się kochanymi istotkami. Wiedziałam, że nie mogłam trafić na lepsze towarzystwo i dziękowałam Bogu, że mogę spędzać czas z tak cudownie zakręconymi ludźmi jak oni. 
Kiedy już mieliśmy dosyć pląsów, Louis wymyślił żeby zagrać w kalambury. Wszyscy bez żadnych oporów przystali na propozycję chłopaka. Na początku pojawił się problem, jak się podzielić, aby walka była równorzędna. Stanęło jednak na podziale najprostszym z możliwych – chłopcy kontra dziewczyny. 
Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie, a karteczki z tytułami filmów wrzuciliśmy do dużego szklanego wazonu. Nie miałam żadnych oporów żeby stanąć na środku i zacząć się wygłupiać próbując naprowadzić swoją drużynę na hasło. Bawiliśmy się jak małe dzieci do późnej nocy. Nikt nie myślał nawet o nastawianiu budzika i porannym pędzeniu na stok. 
Wzięłam ciepły prysznic i położyłam się do łóżka. Chwilę później dołączył do mnie Niall.
 – Dobranoc – powiedziałam uśmiechając się szeroko. Chłopak spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Oboje byliśmy mocno zmęczeni i troszeczkę pijani. Ucałowałam go tylko w czoło. Uwielbiam mojego blondyna w każdym wydaniu, nawet takim.

7 komentarzy:

  1. Na nareszcie!!! Już się doczekać nie mogłam ;)
    Świetne!! Tak jak zawsze :* No i akcje z Harrym ciągle super mnie bawią xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Louis_wife_BRO4 kwietnia 2013 21:16

    :* suuuuuper

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwaga! Właśnie została utworzona nowa ocenialnia blogów :> Zapraszamy bardzo serdecznie do zgłoszenia się :)

    review-pl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. wiesz, że kocham, wiec nie będę się rozpisywała <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem w niebie *-* Oprócz tego, że tak cudownie napisałaś kolejny przesłodki fragment z Niallem i bohaterką w roli głównej, to dodatkowo leciała mi akurat w tle piosenka Eda - Kiss Me. No po prostu się rozpływam <3 Po raz kolejny miałam niezły ubaw z Harry'ego i tego, jak dogadywał tej dwójce. Zdaje się, że tym razem go posłuchali ;D Okej, odchodząc na chwilę od tematu tej uroczej parki, to... no ba, że to Liam jest najlepszym nauczycielem. Daddy Direction zawsze pomoże, zgadza się? No, dziewczyna dzielna jest, nie ma co, że poradziła sobie bez prawdziwego instruktora. Wiem z własnego doświadczenia, że to wbrew pozorom wcale nie jest łatwe :D Perrie również - dobrze, że miały przy sobie takiego Payna :3 Miałam w głowie obraz tego, jak Hazza zalicza tą straszną glebę. No jego ego serio mogło tego nie wytrzymać, nie dziwię się, nawet ja bym się za siebie wstydziła, gdzie na ogół nie mam problemu ze śmianiem się z siebie :D Dobrze, że przynajmniej się nie połamał, bo jak wróciłby do pracy? :3 Kalambury! Kocham to! Też sobie to wszystko idealnie wyobraziłam - jak ona staje przed nimi wszystkimi i próbuje pokazać dziewczynom, co wylosowała. Nie mogę jednak wygonić z głowy obrazu, jak Harry co chwilę patrzy to na nią, to na Nialla z czystym rozbawieniem :D Pijany Horan - zdarza się i tak :D Dobrze, że dziewczyna nie ma problemu z zaakceptowaniem żadnego wydania chłopaka, że tak to ujmę :3
    Pozdrawiam cieplutko! Weny, jak zawsze! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No po prostu zajebiście. Nic dodać nic ująć <3

    OdpowiedzUsuń