Gdy otworzyłam oczy Niall wciąż spał obok mnie. Zerknęłam na telefon, dochodziła czternasta. Nic nie mówiąc wstałam, włożyłam na siebie jego koszulkę i ruszyłam pod prysznic. Całe szczęście pokoje chłopaków miały własne łazienki, więc nie musiałam przemykać się przez żaden korytarz. Gdy wyszłam, Niall właśnie wstawał z łóżka. Stałam przed nim z mokrymi włosami, pozbawiona makijażu, mając na sobie tylko jego koszulkę. Mimo to on wciąż patrzył na mnie tak, jak wczoraj o północy – jakbym była najcudowniejszą dziewczyną na ziemi.
– Dzień dobry – przywitał mnie Irlandczyk i uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Masz bardzo ładną koszulkę, wiesz? – zażartował i podszedł bliżej.
- Tak sądzisz? Miałam w niej spać, ale nie wyszło. Taki jeden Niall mi przeszkodził.
Chłopak stanął teraz przy mnie i oparł swoje czoło o moje. Uśmiechnął się łobuzersko.
– Mogę poprzeszkadzać jeszcze bardziej… - wyszeptał.
Nasze usta znów się spotkały. Niall mocno mnie objął, a nogi się pode mną ugięły. Po tym pocałunku blondyn poszedł pod prysznic, a ja zaczęłam się ubierać. Gdy już oboje wyglądaliśmy w miarę przyzwoicie zeszliśmy na dół, żeby coś zjeść. Kuchnia była zupełnie pusta. W ruch poszły jajka i patelnia. Śniadanie przed piętnastą normalnie uznałabym za coś dziwnego, ale nie dziś. Nie w pierwszy dzień nowego roku. Siedzieliśmy tam, a z każdą chwilą przybywało ludzi. W końcu zjawiła się też Paulina. Niewiele po siedemnastej zabrałyśmy się ze znajomymi mojej kuzynki z powrotem do domu. Wychodząc chciałam pożegnać się z Niallem, ale nie było go w pobliżu. Opuściłam to magiczne miejsce z myślą, że to, co się tam wydarzyło nie wyjdzie poza jego granice. Byłam przekonana, że to była tylko dobra zabawa, jednorazowa akcja.
Przez całą drogę Paulina nic nie mówiła. Nie była na mnie zła. Była raczej zmęczona, niewyspana i mocno skacowana. Gdy tylko drzwi mieszkanka się przede mną otworzyły, wpadłam do środka i ubrałam wygodny dres. Resztę wieczoru spędziłyśmy we dwie z herbatą, kocem i wiecznie szaloną Bridget Jones na ekranie. Ani słowa o tym, co zdarzyło się zeszłej nocy. A może to się wcale nie wydarzyło…
Tego roku styczniowa pogoda w Londynie była wyjątkowo kapryśna. Za oknem było ponuro i deszczowo, a lodowaty wiatr przeszywał do samych kości. Nie miałam ochoty wyściubiać nosa poza granice ciepłego mieszkania. Popołudniu Paulina zarządziła jednak, że nie będziemy siedziały w domu jak dwie emerytki. Chcąc nie chcąc podniosłam tyłek z wygodnej kanapy i zaczęłam się zbierać. Szybki makijaż, ciepły sweter, czapka na głowie, szalik pod szyją i już byłam gotowa do wyjścia. Nie znałam planów Pauliny na dzisiejsze popołudnie, więc postanowiłam się dowiedzieć.
- To gdzie mnie dzisiaj zabierasz?
- Najpierw na obiad. Nie wiem jak ty, ale mam już dosyć jajecznic, omletów, naleśników i tego całego gotowania. Mam ochotę na jakieś niezdrowe żarcie. Co ty na to?
- Dziewczyno, naprawdę wiesz czego mi trzeba!
Po wyjściu na zewnątrz orzeźwił mnie podmuch zimnego wiatru. Naciągnęłam czapkę na uszy i ruszyłyśmy ulicami Londynu. Szłyśmy zatłoczonym, o tej porze, chodniku rozmawiając o najróżniejszych głupotach. Lubiłam takie spacery. Dobrze czułam się ze swoją kuzynką i cudownie działało na mnie to miasto. Odkąd pamiętam zawsze chciałam tutaj przyjechać. Magia tego miejsca, kulturowa mieszanka ludzi z różnych zakątków świata. Pasowałam tu.
Z rozmyśleń nad cudownością stolicy Wielkiej Brytanii wyrwała mnie Paulina.
- Już jesteśmy! Mają tu obłędne kanapki. Ze wszystkim czego dusza zapragnie! – powiedziała dziewczyna ciągnąc mnie za rękę. W środku lokalu panowało przyjemne ciepło, a w powietrzu wisiał przyjemny zapach świeżych bułek i pieczonych kiełbasek. Udało nam się zająć maleńki stolik położony w rogu baru, tuż przy ogromnym oknie.
- Okej, to co zamawiamy?
Nie miałam zielonego pojęcia, co wybrać. Wszystko wydawało się nadzwyczaj smakowite.
- Zdaję się na Ciebie – stwierdziłam, nie zastanawiając się zbyt długo. - Pewnie byłaś tu już nie raz i wiesz na co warto się skusić.
Paulina uśmiechnęła się szeroko, powiesiła płaszcz na krześle i ruszyła do lady. Ja usiadłam naprzeciw okna i obserwowałam, co dzieje się na ulicy. Ludzie byli tak różni. Jedni wyraźnie się spieszyli, inni wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że szyba działała jak lustro weneckie. Przechodziło obok niej tylu ludzi, a żaden z nich nawet nie spojrzał na to, co dzieje się w lokalu. Paulina postawiła przede mną ogromny kubek ciepłej herbaty, który posłużył mi głównie do ogrzania zmarzniętych dłoni. Moja londyńska opiekunka usiadła obok mnie i zapytała, co chciałabym dziś robić.
– Kręgle. Chciałabym pójść na kręgielnię. Bardzo rzadko tam bywam, a z Tobą to już w ogóle – odparłam w sumie bez zastanowienia.
- Kręgle? Załatwione. Mówisz i masz.
Świetne!!!
OdpowiedzUsuńAhhh... A ten początek rozdziału z Horanem <333
Zazdroszczę Ci! Masz taki talent pisania! Czekam na kolejny rozdzial;3
OdpowiedzUsuńPoczątek przesłodki :3 Prawie się nie znają, a już są jacyś tacy zgrani. Martwi mnie tylko to, że ona wyszła tak bez pożegnania. I ten fragment "a może to się wcale nie wydarzyło?". Nie, nie. Bez takich! Jak już się tak blisko poznali, to niech to pociągną dłużej, bo inaczej pewnie by żałowali. No, to teraz czekam, aż Niall się znów pojawi i trochę pozawraca jej w głowie i "poprzeszkadza jeszcze bardziej" :3 Kurcze, Paulina wydaje się być równą osobą. Taka... luzacka trochę, tak mi się wydaje. Ale to dobrze, jak na dobrą, londyńską kuzynkę przystało. Kręgle? Kręgle. Ok, to teraz się zastanawiam, co ciekawego może się wydarzyć w kręgielni. Wpadną na kogoś? Albo... nie, nie wiem. Chyba wolę się szybko dowiedzieć :3 Weny po stokroć, żeby Ci dziewiętnastka przyszła z łatwością! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne !
OdpowiedzUsuńenyłej, po prostu będę pod każdym rozdziałem.
OdpowiedzUsuń