piątek, 22 marca 2013

Rozdział 1.


Zima w Polsce była wyjątkowo piękna, ale i tak mnie nie cieszyła. Wszyscy wyjechali gdzieś na święta, mając plany na cudownego sylwestra, a ja siedziałam w swoim pokoju z kubkiem herbaty z rękach. Koc i delikatne światło lampek rozpiętych nad łóżkiem zapewniały przynajmniej przytulny nastrój. Pomimo to nadal nic. Nadal czułam się mówiąc delikatnie „nieciekawie”. Nawet pogadać nie było z kim, nie mówiąc już o wyjściu.
- Z chęcią bym gdzieś wyjechała. Gdziekolwiek. Byle jak najdalej stąd. Byleby choć na tydzień się rozerwać, zmienić otoczenie, poznać nowych ludzi. O taak... - moje przemyślenia przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu dochodzący z wiecznie włączonego laptopa. Niechętnie zwlekłam tyłek z wygodnej kanapy i ruszyłam do biurka zobaczyć kto śmie zakłócać moje kontemplacje na temat beznadziejności mojego losu. Paulina. Moja kuzynka, fotografka, mieszkająca na stałe w Anglii postanowiła sprawdzić jak się miewam. Nie musiałam mówić ani słowa. Od zawsze mam tak, że kiedy jestem zła moja mina od razu to mówi.

- Ej, piękna, co jest? Prezenty pod choinką nietrafione czy co? – zaśmiała się próbując mnie rozweselić.
Opowiedziałam jej, że chciałabym gdzieś wyjechać, odpocząć, odetchnąć innym powietrzem. Jej reakcja całkowicie mnie zaskoczyła. Stwierdziła, że to żaden problem, że przecież mogę przylecieć do niej na sylwestra. Z początku nie umiałam uwierzyć, że naprawdę jest gotowa przygarnąć mnie do Londynu! Szybciutko zbiegłam na dół, aby poprosić rodziców o zgodę na wyjazd. Właściwie to poinformować ich o tym, że wyjeżdżam. Byłam tak zdesperowana, że naprawdę nie obchodziło mnie czy dadzą mi swoje błogosławieństwo czy nie. Z nim czy bez niego, sylwestra i tak spędzę w Londynie z Pauliną.
Całe szczęście nie musiałam długo namawiać rodziców. Według nich Paulina jest bardzo spokojną i poukładana osóbką, więc nic mi przy niej nie grozi. „Mój Boże… ile wy o niej nie wiecie! I całe szczęście!” znów odezwał się głos w mojej głowie.
Pakowanie poszło mi wyjątkowo szybko. 28 grudnia o godzinie 17:20 miałam już być na lotnisku w Londynie. Myślałam, że z przejęcia już nigdy nie zmrużę oczu. Jak zwykle na myśleniu się skończyło.
Gdy wyszłam już z samolotu na lotnisku czekała na mnie Paulina. Wiedząc, że wzrok mam dobry, ale ze spostrzegawczością to u mnie raczej słabo, więc zrobiła dla mnie wielki transparent. I słusznie! Był tam taki tłum, że bez tej gigantycznej kartki papieru nigdy bym jej nie zauważyła. Ta cudowna osóbka jak zwykle przywitała mnie wielkim uśmiechem na buzi. Czasem myślałam, że ona nawet jak śpi to się uśmiecha. Na jej widok oczywiście wybuchnęłam swoim głośnym, nieco piskliwym śmiechem czym momentalnie zwróciłam na siebie uwagę chyba całego lotniska. Rzuciłam się więc Paulinie na szyję i wyściskałam z całych sił. Wzięłam walizkę, wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy do mieszkania Pauliny.
Nieduże, ale przytulne. „O tak! Będę się tutaj dobrze czuła!” pomyślałam, gdy tylko weszłam do środka. Tuż przy drzwiach, po prawej stronie była kuchnia, otwarta na salon. Dalej była maleńka łazienka oraz nieduży pokoik, w którym stało łóżko Pauliny.
- Tylko żebyś mi tu klaustrofobii nie dostała – zażartowała Paulina. Było w tym ciut racji. Całe mieszkanie było nieco mniejsze niż jedno piętro mojego domu. Wcale mi to jednak nie przeszkadzało. Jest tak jak miało być, tak jak chciałam – jest INACZEJ.
- Już ty się nie bój! Ciasne, ale własne, nie? – odpowiedziałam jej i skończyłam zwiedzać niewielkie mieszkanko.
Kiedy już się ogarnęłyśmy, mogłyśmy wreszcie usiąść na kanapie i spokojnie porozmawiać. Na początku gadałyśmy o różnych pierdołach typu szkoła, praca, przyjaciele, znajomi, sprawy sercowe. Muszę przyznać, że Paulina nieco mnie podbudowała, bo z tego, co widzę to nie tylko u mnie każda z tych spraw w mniejszym bądź większym stopniu leży i kwiczy.
- Hm, to co będziemy robić w tego sylwestra? – zapytałam w końcu, bo ciekawość zżerała mnie od środka. – Będziemy tu siedzieć, obżerać się i oglądać „Pamiętnik Bridget Jones”? – podpuszczałam ją. Wiedziałam, że ktoś taki jak Paulina zawsze ma jakieś plany. Na pewno na sylwestra.
- Moja przyjaciółka Eleonor, no właściwie to jej chłopak, robi imprezę i mam na nią wjazd. MAMY na nią wjazd. Będzie sporo fajnych ludzi, więc bez obaw, siedzenie w domu z Bridget nam nie grozi. Nie tym razem słońce.
- Ej… ale ja… no… nie mam odpowiednich ciuchów na taką imprezę.
- Bez obaw. Jutro, razem z El, lecimy na zakupy. Wybierzemy ci coś ładnego, a dodatki czy buty przecież mogę ci pożyczyć.
- Całe szczęście mamy taki sam rozmiar. Uf. Wiesz, lubię moje adidasy, ale na sylwestrową imprezę to chyba niekoniecznie chciałabym w nich iść. – roześmiałam się.
Przegadałyśmy pół nocy. Rano obudziłyśmy się ledwo żywe. Szybki prysznic, makijaż. Wybiło południe, pod oknem stanęło niewielkie autko, a telefon Pauliny zabrzęczał.
- Ok., ok., już schodzimy. – rzuciła szybko do słuchawki. – To El, zbieraj się młoda, lecimy na szoping!
Z centrum handlowego wyszłyśmy, gdy na dworze zapanował już całkowity mrok. Szczęśliwe, obładowane zakupami zmierzałyśmy już do domu. El była naprawdę w porządku. Chodząc w trójkę po sklepach dużo się śmiałyśmy, żartowałyśmy, wygłupiałyśmy się.
Po wejściu do mieszkania wzięłam tylko długi prysznic i jak długa ułożyłam się na kanapie, chwilowo pełniącej rolę mojego łóżka. Zamieniłyśmy parę zdań i obie szybciutko zasnęłyśmy. Rankiem zjadłyśmy porządne śniadanie po czym ruszyłyśmy zwiedzać Londyn. Nigdy wcześniej nie miałam okazji tu być, więc Paulina postanowiła być moim prywatnym przewodnikiem. Muszę przyznać, że sprawdzała się w tym świetnie.

5 komentarzy:

  1. Super :D
    Dawaj dłuższe rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że zaczynasz z rozmachem :D Mam namyśli przyspieszenie akcji i zmianę otoczenia wokół głównej bohaterki, co czyni rozdział naprawdę intrygującym. Zaczyna się dziać - dziewczyna poznaje Eleanor, we trzy organizują szoping, żeby jako tako wyglądać na imprezie sylwestrowej. Zdaje się, że bohaterka na razie nie ma bladego pojęcia, że znajdzie się na imprezie urządzanej przez samego Louisa Tomlinsona? Bo chyba mam rację, że to o owym chłopaku wspominała Paulina? Tak wracając na chwilę do początku rozdziału, to naprawdę super ze strony jej rodziców (bohaterki, nie Pauliny rzecz jasna), że pozwolili jej lecieć do kuzynki do Londynu <3 Takie okazje nie często się zdarzają, więc nie dziwię się, że postanowili łapać chwilę :D Mam nadzieję, że nie pogniewasz się za to, że brnąc przez tą urzekającą historię będę komentować kolejno rozdziały? Ja już tak mam, że nadrabiając coś, lubię sobie na bieżąco wszystko poukładać w głowie. Ja i moje dziwactwa ;3
    Pozdrawiam i życzę weny do pisania nowych rozdziałów, kiedy to ja w międzyczasie będę sobie nadrabiać poprzednie z zapartym tchem, zastanawiając się co takiego może się wydarzyć przed rozdziałem osiemnastym, z którego to zrobiłam sobie taki piękny spoiler :D Trzymaj się! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie się zapowiada. Czytam dalej : )

    OdpowiedzUsuń
  4. całkiem fajny rozdział.
    czytam dalej. już chcę tą imprezę! ^_^

    OdpowiedzUsuń